"Nie jestem filozofem, a moje życie nie polega na tym, że nie mogę znaleźć prawdy. Nie chcę zostać ani mędrcem, ani myślicielem, ale po prostu żyć trochę łatwiej i z większą radością." H.Hesse

sobota, 22 września 2012

O tych, co nie upadły

   O aniołach mówi się mnóstwo, większość z nas ma swojego, albo chce go mieć. Wiele z nich ma swoje nazwy: Anioł Stróż (ten co pilnuje, nie mylić z Aniołem - gospodarzem domu przy Alternatywy 4), Anioł Miłości, Szczęścia, Rodziny itd. Niektórzy idą ostrzej. Na jednym z letnich jarmarków widziałam anioła ze znaczkiem litery S przekreślonej dwiema pionowymi kreskami na brzuszku, który zwał się Aniołem od Kasy i miał za zadanie strzec zasobności portfela swojego właściciela. Do tej wersji właściciele przyzwyczajają się najbardziej ;) No dobrze, a jak taki Money-Angel spisuje się świetnie kręcąc swoim brzuszkiem z krętą literką, może być on łakomym kąskiem dla innych potrzebujących finansowych wzmocnień. I jak zabezpieczyć takiego Anioła przed kradzieżą? No właśnie ... myślę, że właściciel może na przykład wykupić polisę ubezpieczeniową gwarantującą odszkodowanie za stratę swojego dobrodzieja. Oczywiście wcześniej  powinien uwierzytelnić swoją własność Anioła ... notarialnie.
   W moim życiu też czuję, że anioły krążą (tylko bez literki na brzuszku). Jeden wsiadł raz do mojego przedziału w pociągu i narobił niezłego zamieszania, ale o tym innym razem. 
 Biblia mówi, że ich ilość jest niezliczona, że nie żenią się, ani za mąż nie wychodzą i że część z nich upadła ... Na szczęście tylko niewielka część :)
    Jedne z fajniejszych Aniołów, jakie ostatnio spotkałam powstają w Dymaczewie k/Poznania, gdzie swoim tchnieniem ożywia je Miłośniczka skrzydlatych posłańców.

  Moje powstały z czułości i ... czują się świetnie u swoich nowych właścicieli. Umieściłam je w obrazkach, posrebrzyłam je, pozłociłam, a nawet zgodnie z nową techniką decoupage ... podsypałam cukrem :)




    Przy okazji aniołów (tych co upadły i tych co mają się dobrze) przypomniałam sobie fragment tekstu Phila Bosmansa.
"Cza­sami wy­daje nam się, że mie­szka w nas dwóch różnych ludzi. Je­den, który wszys­tko dos­ko­nale czy­ni i te­go człowieka pre­zen­tu­jemy światu. Jest też i ten dru­gi, które­go się wstydzi­my, i te­go uk­ry­wamy.
W każdym człowieku is­tnieje coś ta­kiego jak wewnętrzny dy­sonans i niespójność. Każdy chciałby być dob­ry, a je­dynie do­konu­je czynów, których sam często nie rozumie.
Dlacze­go tak jest? Dla­tego, że człowiek nie jest Bo­giem, nie jest też aniołem, ani jakąś na­dis­totą, a je­dynie małym piel­grzy­mem w długiej, da­lekiej drodze swo­jego życia. Włas­ne słabości czy­nią go wy­rozu­miałym i łagod­nym w sto­sun­ku do in­nych. Ktoś, kto jest bez­kry­tyczny wo­bec sa­mego siebie, będzie twar­dy i niez­dolny wczuć się w in­nych. Nie będzie umiał ni­kogo po­cie­szyć, do­dać od­wa­gi i wy­baczyć. Szczęście i przy­jaźń tkwią tam, gdzie ludzie są wrażli­wi, łagod­ni i de­likat­ni w słowach, i wza­jem­nych kon­taktach."